Tytuł: Miłośniczki czekolady i ślub.
Autor; Carole Matthews
Opis:
Słodsza od czekolady jest tylko miłość!
Dziewczyny z Klubu Miłośniczek Czekolady już się cieszą na ślub roku, ale życie jak zwykle mnoży przeszkody…
Lucy musiała odejść z pracy w kawiarence Czekoladowe Niebo. Czy powinna skorzystać z pomocy dawnego narzeczonego - osoby absolutnie niegodnej zaufania? Nadia ma wreszcie szansę na miłość, ale związek z Jamesem oznacza dla niej wyjazd z Londynu. Autumn nie może się doczekać niezwykle ważnego spotkania ze swoim dzieckiem, którego nie widziała od wielu lat, ale pojawiają się nieoczekiwane komplikacje. Chantal wiele przeszła, w końcu znalazła szczęście, lecz złe wieści wywrócą jej świat do góry nogami.
W trudnych chwilach jak zwykle niezawodna okazuje się przyjaźń i… duża porcja czekolady.
Pierwsze wrażenie
Po tytule od razu skusiłam się na tę książkę, czując więź do czekolady. Sama ją uwielbiam. Zaczęłam czytać Miłośniczki Czekolady, nie znając wcześniejszych serii, ale nie był to żaden problem. Po kilku pierwszych stronach uznałam, że książka na razie mi się podoba i z chęcią brnęłam dalej.
Styl pisania
Autorka pisze bardzo swobodnie. Raz jest to pierwszoosobowa perspektywa Lucy, jednej z czterech przyjaciółek, a raz perspektywa trzecioosobowa pozostałych dziewczyn. Słownictwo jest przyjemne dla oczu, nie mamy tutaj nagromadzenia przekleństw, z którymi ciągle spotykam się w książkach. Mi osobiście bardzo dobrze czytało się kolejne rozdziały. Nie musiałam się zastanawiać nad jakimiś faktami, zapamiętywać znaczących szczegółów. Fabuła lekka, ale ciekawa i wciągająca. Oczywiście dla fanów romansu, bo tu o miłość właśnie chodzi.
Zaciekawienie
Carol Matthews racy nas cudownymi czekoladowymi smakołykami. Barwnie opisuje wnętrze Czekoladowego Nieba, bardzo istotnego miejsca w tej książce. Na dodatek widać, że zebrała odpowiednie doświadczenie, by napisać Miłośniczki... Jak najbardziej byłam zaciekawiona losami czterech bohaterek Klubu i bardzo przyjemnie wczułam się w ich życie. Przez te wszystkie opisy często robiłam się głodna, albo spragniona czekolady!
Kreowanie bohaterów
W książce występują cztery pary, rodzice dziewczyn. Marcus oraz jego... dziewczyna? Coś w tym rodzaju. Cóż, każdy z nich jest inny. Lubiłam każdego bohatera, lecz Lucy mnie irytowała. A może sposób pisania z jej perspektywy denerwował mnie najbardziej. Słowa były przesadzone, patetyczne. To naprawdę nie pasowało do wieku teraźniejszego i sposobu w jakim mówią ludzie. Na dodatek autorka często nazywała Aidena (narzeczonego Lucy) Najdroższy, ukochany, wybranek życia – to brzmiało śmiesznie. Według mnie Lucy była najgorszą postacią z czterech przyjaciółek, chociaż była "dobrze" przedstawiona, jako osoba pozytywna i mało egoistyczna. Mi nie przypadła do gustu. Osobiście uwielbiałam Chantal, która zmagała się z chorobą.
Natomiast rozbawił mnie wątek Autumn, która w wieku czternastu lat urodziła dziecko. Przez rodziców musiała oddać córkę do adopcji. Okej, wszystko rozumiem. Takie rzeczy się zdarzają. Ale później, kiedy one się odnajdują, Autumn uważa, że mogła mieć większy wpływ na zatrzymanie własnego dziecka, autorka przedstawia to, jakby czternastoletnie dziecko było dorosłe. To naprawdę... było przesadzone. Moim zdaniem.
Podsumowując
Książka mi się podobała, była lekka i dobrze zajęła mój czas w pociągu. Jestem z niej zadowolona, cieszę się, że mogłam przeczytać tę pozycję. Jeśli jesteście fanami romansów, to sięgnijcie po nią i sami się przekonajcie. Polecam!
Nie jestem fanką romansów, ale lubię przed świętami sięgać po lekką i przyjemną lekturą, więc jest szansa że złapię za tę książkę w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam WiktoriaCzytaRazemZWami
Okładka przypomina bardziej kolorowankę niż beletrystykę, ale opis brzmi całkiem ciekawie.
OdpowiedzUsuńMmmmm.... po taką książkę mogłabym sięgnąć bez gadania! Kocyk, herbatka, czekolada, słoik ciasteczek, góra słodyczy i cała seria czekoladowych książek!
OdpowiedzUsuń