Tytuł oryginalny: Harry Potter and the Cursed Child Parts One And Two
Autor: J.K. Rowling, John Tiffany, Jack Thorne
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 354
Moja ocena: 2/10
PIERWSZE ZDANIE:
Pełna ruchu, zatłoczona stacja.
OPIS:
Osiemnaście lat po wielkiej bitwie o Hogwart, w świecie czarodziejów panuje pozorny spokój. Harry Potter pracuje w Ministerstwie Magii, a po pracy staje się mężem oraz ojcem trójki dzieci. Kiedy młodszy syn Harry'ego - Albus - odjeżdża do Hogwartu, aby spędzić tam pierwszy rok swojej nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa, między ojcem a synem pojawia się coraz więcej kłótni i sprzeczek. Wkrótce jednak będą musieli wspólnie podjąć walkę przeciwko nadciągającej ciemności, bo, jak się okazuje, zło, które zostało zażegnane osiemnaście lat temu, zamierza znów wkroczyć do świata magii.
OPINIA:
Obawiam się, że będzie to jedna z najbardziej krytycznych recenzji na moim blogu. O dziwo, takie recenzje pisze mi się najłatwiej, więc nie będę miała problemu z opowiedzeniem Wam o ogromnym zawodzie, jakim okazała się książka, przedstawiająca się jako ósma część przygód Harry'ego Pottera.
Na samym początku chciałabym odnieść się do kompozycji książki. Na pewno wiecie, że historia ta jest w zasadzie scenariuszem sztuki teatralnej, więc jest napisana w formie dramatu - podzielona na tekst główny oraz didaskalia. Przyznam, że sama nie jestem wielką fanką dramatu jako rodzaju literackiego i tylko raz zdarzyło mi się naprawdę polubić książkę, która była dramatem (chodzi o Zemstę Aleksandra Fredry). Znacznie bardziej lubię epikę, która jest pełna opisów wydarzeń i przeżyć bohaterów. Tak samo było i tym razem - w Przeklętym dziecku brakowało mi właściwej treści innej niż dialogi i monologi. Wiem, że jest to cecha gatunku, ale historia opowiadająca o magicznym świecie po prostu potrzebuje tych wszystkich fantastycznych opisów, bo to dzięki niesamowicie przedstawionej przestrzeni staje się wyjątkowa.
Przez to, że książka jest scenariuszem, miałam też wrażenie, że wszystko dzieje się w przyspieszonym tempie i trochę przeszkadzało mi to we wciągnięciu się w fabułę.
Jeśli mówimy o fabule, to pojawia się w niej jeden malutki plus tej książki: pomijając to, że pierwsza jej część była bardzo nużąca i zwyczajnie nudna, w drugiej połowie akcja zaczyna się powoli rozkręcać. Wątek, który całkiem mi się podobał to podróżowanie w czasie i konsekwencje mącenia w przeszłości, które Albus i Scorpius musieli ponieść.
BOHATEROWIE:
Uwaga, w tym temacie przygotujcie się na falę hejtu. Rzeczą, która jednocześnie mnie dziwiła i smuciła, był fakt, że postacie, które dobrze znałam z wcześniejszych książek J. K. Rowling były kompletnie inne niż te, o których przeczytałam w Przeklętym dziecku. Zwyczajnie nie poznawałam tych cudownych postaci Harry'ego, Rona i Hermiony, którzy zmienili się w zgłupiałą bandę rozhisteryzowanych rodziców (i mówię tu w szczególności o Harrym). O ile można było jeszcze znieść Rona, który w całej książce nie wypowiedział żadnego elokwentnie brzmiącego zdania, oraz Hermionę, której cała mądrość gdzieś uleciała, to widząc Harry'ego miałam ochotę palnąć go w łeb. Przez całą książkę zachowywał się co najmniej jakby miał okres.
Nie mogę zliczyć sytuacji, w których jego zachowanie wprawiało mnie w totalne zażenowanie. Nie dość, że stał się histerycznym i zaborczym ojcem, to bez przerwy miał do wszystkich pretensje, a w niektórych momentach nawet rzucał groźbami. Kolejnym razem z nieznanego powodu zakazał swojemu synowi Albusowi przyjaźnić się ze Scorpiusem Malfoyem, przy czym zachowywał się jak typowy rodzic z niezbyt mądrego serialu na TVN-ie. Mamy też scenę, w której Harry, szukając Albusa, wkroczył do Hogwartu reagując dokładnie jak znerwicowany ojciec. Z tego co pamiętam, to w żadnej z poprzednich części nie zdarzyło się, aby jakiś rodzic przyjechał do Hogwartu, więc kiedy to przeczytałam, miałam ochotę wybuchnąć histerycznym śmiechem.
Harry to tylko jeden najgorszy przykład nieziemsko irytującego bohatera, bo książka aż się od nich roi. Można by długo wymieniać: Albus, Amos Diggory, Malfoy...
Są zaledwie dwie postacie, których obecność nieco umiliła lekturę tej książki. Był to Scorpius Malfoy, który był chyba najmądrzejszą i najbardziej rezolutną osobą w tej powieści, oraz Severus Snape. Tak, postać Snape'a jest obecna przez krótką chwilę! I to właśnie ta chwila jest moim ulubionym momentem książki, momentem, w którym poczułam się jakbym czytała dawnego Harry'ego. Szkoda, że w 350-stronnicowej lekturze, zaledwie kilka stron oddawało ducha tej magicznej serii.
PODSUMOWANIE:
Czytając wszystkie negatywne opinie o Harrym Potterze i Przeklętym Dziecku, miałam nadzieję, że rozczarowanie przejdzie gdzieś obok mnie, że nie będę musiała przeżywać zawodu związanego z serią książek, którą tak bardzo kocham. Niestety, ósma część przygód najsławniejszego z czarodziejów wzbudziła we mnie tylko negatywne emocje. Podczas czytania była to chęć, aby wyrzucić książkę przez okno, a po zakończeniu lektury, chęć, aby jak najszybciej zapomnieć o tej kompletnie nieudanej historii.
Autor: J.K. Rowling, John Tiffany, Jack Thorne
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 354
Moja ocena: 2/10
PIERWSZE ZDANIE:
Pełna ruchu, zatłoczona stacja.
OPIS:
Osiemnaście lat po wielkiej bitwie o Hogwart, w świecie czarodziejów panuje pozorny spokój. Harry Potter pracuje w Ministerstwie Magii, a po pracy staje się mężem oraz ojcem trójki dzieci. Kiedy młodszy syn Harry'ego - Albus - odjeżdża do Hogwartu, aby spędzić tam pierwszy rok swojej nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa, między ojcem a synem pojawia się coraz więcej kłótni i sprzeczek. Wkrótce jednak będą musieli wspólnie podjąć walkę przeciwko nadciągającej ciemności, bo, jak się okazuje, zło, które zostało zażegnane osiemnaście lat temu, zamierza znów wkroczyć do świata magii.
OPINIA:
Obawiam się, że będzie to jedna z najbardziej krytycznych recenzji na moim blogu. O dziwo, takie recenzje pisze mi się najłatwiej, więc nie będę miała problemu z opowiedzeniem Wam o ogromnym zawodzie, jakim okazała się książka, przedstawiająca się jako ósma część przygód Harry'ego Pottera.
Na samym początku chciałabym odnieść się do kompozycji książki. Na pewno wiecie, że historia ta jest w zasadzie scenariuszem sztuki teatralnej, więc jest napisana w formie dramatu - podzielona na tekst główny oraz didaskalia. Przyznam, że sama nie jestem wielką fanką dramatu jako rodzaju literackiego i tylko raz zdarzyło mi się naprawdę polubić książkę, która była dramatem (chodzi o Zemstę Aleksandra Fredry). Znacznie bardziej lubię epikę, która jest pełna opisów wydarzeń i przeżyć bohaterów. Tak samo było i tym razem - w Przeklętym dziecku brakowało mi właściwej treści innej niż dialogi i monologi. Wiem, że jest to cecha gatunku, ale historia opowiadająca o magicznym świecie po prostu potrzebuje tych wszystkich fantastycznych opisów, bo to dzięki niesamowicie przedstawionej przestrzeni staje się wyjątkowa.
Przez to, że książka jest scenariuszem, miałam też wrażenie, że wszystko dzieje się w przyspieszonym tempie i trochę przeszkadzało mi to we wciągnięciu się w fabułę.
Jeśli mówimy o fabule, to pojawia się w niej jeden malutki plus tej książki: pomijając to, że pierwsza jej część była bardzo nużąca i zwyczajnie nudna, w drugiej połowie akcja zaczyna się powoli rozkręcać. Wątek, który całkiem mi się podobał to podróżowanie w czasie i konsekwencje mącenia w przeszłości, które Albus i Scorpius musieli ponieść.
BOHATEROWIE:
Uwaga, w tym temacie przygotujcie się na falę hejtu. Rzeczą, która jednocześnie mnie dziwiła i smuciła, był fakt, że postacie, które dobrze znałam z wcześniejszych książek J. K. Rowling były kompletnie inne niż te, o których przeczytałam w Przeklętym dziecku. Zwyczajnie nie poznawałam tych cudownych postaci Harry'ego, Rona i Hermiony, którzy zmienili się w zgłupiałą bandę rozhisteryzowanych rodziców (i mówię tu w szczególności o Harrym). O ile można było jeszcze znieść Rona, który w całej książce nie wypowiedział żadnego elokwentnie brzmiącego zdania, oraz Hermionę, której cała mądrość gdzieś uleciała, to widząc Harry'ego miałam ochotę palnąć go w łeb. Przez całą książkę zachowywał się co najmniej jakby miał okres.
Nie mogę zliczyć sytuacji, w których jego zachowanie wprawiało mnie w totalne zażenowanie. Nie dość, że stał się histerycznym i zaborczym ojcem, to bez przerwy miał do wszystkich pretensje, a w niektórych momentach nawet rzucał groźbami. Kolejnym razem z nieznanego powodu zakazał swojemu synowi Albusowi przyjaźnić się ze Scorpiusem Malfoyem, przy czym zachowywał się jak typowy rodzic z niezbyt mądrego serialu na TVN-ie. Mamy też scenę, w której Harry, szukając Albusa, wkroczył do Hogwartu reagując dokładnie jak znerwicowany ojciec. Z tego co pamiętam, to w żadnej z poprzednich części nie zdarzyło się, aby jakiś rodzic przyjechał do Hogwartu, więc kiedy to przeczytałam, miałam ochotę wybuchnąć histerycznym śmiechem.
Harry to tylko jeden najgorszy przykład nieziemsko irytującego bohatera, bo książka aż się od nich roi. Można by długo wymieniać: Albus, Amos Diggory, Malfoy...
Są zaledwie dwie postacie, których obecność nieco umiliła lekturę tej książki. Był to Scorpius Malfoy, który był chyba najmądrzejszą i najbardziej rezolutną osobą w tej powieści, oraz Severus Snape. Tak, postać Snape'a jest obecna przez krótką chwilę! I to właśnie ta chwila jest moim ulubionym momentem książki, momentem, w którym poczułam się jakbym czytała dawnego Harry'ego. Szkoda, że w 350-stronnicowej lekturze, zaledwie kilka stron oddawało ducha tej magicznej serii.
PODSUMOWANIE:
Czytając wszystkie negatywne opinie o Harrym Potterze i Przeklętym Dziecku, miałam nadzieję, że rozczarowanie przejdzie gdzieś obok mnie, że nie będę musiała przeżywać zawodu związanego z serią książek, którą tak bardzo kocham. Niestety, ósma część przygód najsławniejszego z czarodziejów wzbudziła we mnie tylko negatywne emocje. Podczas czytania była to chęć, aby wyrzucić książkę przez okno, a po zakończeniu lektury, chęć, aby jak najszybciej zapomnieć o tej kompletnie nieudanej historii.
Czytałam i moim zdanie książka jest świetna. Przez formę łatwo i szybko się czyta, w książce sporo sie dzieje i łączy się z pozostałymi częściami. Chociaż zakończenie troszkę mnie rozczarowało, oczekiwałam czegoś więcej. Ale jak dla mnie książka świetna.
OdpowiedzUsuńAle wiadomo ile ludzi tyle opinii :)
Pozdrawiam Agaa
ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com
Jeszcze nie czytałam, ale mam ją na półce. Jestem jej bardzo ciekawa, mimo że czytałam różne opinie na temat tej książki.
OdpowiedzUsuńzabookowanyswiatpauli.blogspot.com
Nie no, teraz to ja sama nie mam pojęcia co robić. Jedni polecają tę książkę, mówią, że jest doskonała, a dla Ciebie to feralna kontynuacja; nużąca, ,,dziwni'' bohaterowie... Wypada samej sprawdzić, ale jakoś na razie mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
http://magia-ksiazek-recenzje.blogspot.com/
Przyznam szczerze, że nigdy nie ciągnęło mnie do książek o Harry Potterze, więc tak czy siak nie sięgnę po nią ;)
OdpowiedzUsuńCzyli masz tak samo jak ja 😉
UsuńMAM IDENTYCZNE ZDANIE! Szkoda tylko, że dla mnie ta książka była bardzo bolesnym zawodem - wychowałam się na książkach o Harrym i niestety, spodziewałam się o wiele więcej. Teraz udaję, że wcale nie miałam z nią do czynienia, aby nie zepsuć sobie zdania o serii :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na recenzję "Księgi wyzwań Dasha i Lily"! pattbooks.blogspot.com
Ja również wychowałam się na Harrym Potterze i jestem naprawdę ogromną fanką tej serii, ale na szczęście, starałam się nie wiązać z tą książką zbyt dużych nadziei. Teraz, kiedy już jakoś przez nią przebrnęłam, staram się po prostu zapomnieć o tej okropnej ,,kontynuacji" i pamiętać tylko tego starego, cudownego Harry'ego :)
UsuńByłam nią zaciekawiona, do momentu wysypu się negatywnych komentarzy. Sprawiło to, że chyba w ogóle jej nie przeczytam
OdpowiedzUsuńhttp://zniewolone-trescia.blogspot.com/
Ta część jeszcze przede mną. Martwią mnie tylko tak powszechnie negatywne opinie, ale i tak ja przeczytam.
OdpowiedzUsuńA cóż to za gitara? :D
OdpowiedzUsuń